Wstecz / Spis treści / Dalej

ROZDZIAŁ TRZECI: OTWIERANIE WRÓT

W połowie lat siedemdziesiątych miało miejsce wydarzenie, które zasadniczo zmieniło kierunek naszej działalności. Widać to dopiero z perspektywy czasu.

Znany już wówczas ośrodek Esalen w Big Sur w Kalifornii zaproponował nam, abyśmy stosując opracowane przez nas metody i techniki, poprowadzili kurs weekendowy. Potraktowaliśmy to jako sposobność pozwalającą nam lepiej zorientować się w tym, co robimy. Esalen było kolebką wielu nowych teorii i metod psychologicznych, i do pewnego stopnia było inspiratorem intelektualnego podejścia do badań nad ludzkim umysłem.

Przyjęliśmy zaproszenie i ruszyliśmy w drogę, nie bardzo wiedząc, czego mamy się po tym wyjeździe spodziewać. Jak dotąd nie próbowaliśmy wprowadzić jednocześnie dwudziestu czterech osób w znane nam już stany świadomości. Jestem pewien, że i osoby mające wziąć udział w spotkaniu nie bardzo wiedziały, czego mogą po tej sesji oczekiwać. Poinformowano je tylko, że to co będą robiły, ma mieć związek z wychodzeniem poza dało. Opracowaliśmy całodobowy program, uwzględniając co jakiś czas przerwę na półtoragodzinny sen i posiłki. Ja i współpracujący ze mną inżynier. Bill Yost, byliśmy jedynymi osobami, które miały poprowadzić ten maraton.

Ponieważ zajmujemy się sprawami jeszcze niedokładnie poznanymi, więc przed rozpoczęciem ćwiczeń podaliśmy uczestnikom afirmację, którą mieli zapamiętać, by móc się nią później posłużyć.

 Jestem czymś więcej niż ciałem fizycznym. Ponieważ jestem czymś więcej niż materią fizyczną, więc mogę postrzegać to, co jest większe niż świat fizyczny. Dlatego gorąco pragnę rozwijać i doświadczać, poznawać i rozumieć, kierować i posługiwać się takimi wyższymi energiami i systemami energetycznymi, które mogą być konstruktywne i korzystne dla mnie i dla tych, którzy kroczą tą samą drogą. Również gorąco pragnę pomocy i współdziałania, wsparcia i zrozumienia tych istot, których mądrość, rozwój i doświadczenie są równe moim lub większe od moich. Proszę ich o przewodnictwo oraz o ochronę przed jakimkolwiek wpływem lub siłą, które mogłyby mi przeszkodzić w realizacji wyrażonych przeze mnie życzeń.

 Wyniki tego pierwszego kursu nie były może rewelacyjne, ale z pewnością sporo się dzięki tej sesji nauczyliśmy. Uzyskaliśmy znacznie szerszą podstawę do eksperymentalnych sprawdzianów. Jako element zasadniczy wprowadziliśmy wówczas stan Focus 10 oraz pokazaliśmy szereg prostych zastosowań tego szczególnego stanu świadomości. Nasze rozmowy z uczestnikami świadczyły o tym, że cel został osiągnięty. Doznawali oni stanu Focus 10 – ciało uśpione, umysł rozbudzony – i w razie potrzeby potrafili się weń wprowadzić. Do Wirginii wróciliśmy zadowoleni i przekonani, że nasza metoda jest praktyczna.

Wkrótce indywidualnie i zbiorowo zaczęto nadsyłać prośby o zorganizowanie większej ilości takich sesji. Po przejrzeniu wyników i zastanowieniu się doszliśmy do wniosku, że byłaby to jedyna okazja by przeprowadzić eksperymenty na tak szeroką skalę. Zaczęliśmy więc organizować sesje weekendowe. Nasz program nazwaliśmy szumnie Programem M-5 000, zakładając, że jeżeli ukończy go 5 000 osób, to uzyskamy wspaniałą statystykę i dobrze opracowany, harmonijny system ćwiczeń. Doświadczenie i dane zebrane podczas jednego kursu pozwalałyby modyfikować i ulepszać każdą następną sesję i w ten sposób uzyskiwać coraz lepszy rezultat.

Wiązało się to również z wyszkoleniem osób, które prowadziłyby ćwiczenia – co wcale nie jest łatwym zadaniem – i z przekształceniem dotychczasowego sposobu przekazywania dźwięków w system słuchawkowy, pozwalający w pełni wykorzystać efekt Hemi-Sync. Po pierwszych kilku sesjach zdaliśmy sobie sprawę, że naiwnością było przypuszczać, iż kiedykolwiek zdołamy zaprezentować nasz program aż pięciu tysiącom osób. Zaczęliśmy również sobie uświadamiać, że przed uczestnikami otwieramy okno, drzwi, bramę, przez które można wejść w inne stany świadomości. W ten sposób nasz program zdobył nazwę: Doznawanie Otwarcia-Wrót.

Nie reklamowaliśmy prowadzonych przez nas kursów. Ci, którzy brali w nich udział, zwykle dowiadywali się o sesjach od swoich poprzedników. Ponieważ kurs był eksperymentalny, więc każdy z jego uczestników podpisywał zgodę na udział w nim oraz zobowiązywał się, że po zakończeniu kursu przekaże swe spostrzeżenia organizatorom. Nie oznacza to, iż wszyscy się z tego wywiązali. Jednakże uzyskane przez nas dane były interesujące. Pierwsze kursy odbywały się podczas weekendów w motelach, ośrodkach konferencyjnych oraz domach o podobnym przeznaczeniu rozproszonych na terenie Stanów Zjednoczonych. Uczestnicy sesji zbierali się w pomieszczeniu, w którym zainstalowaliśmy system nagłaśniający, i słuchali taśm z nagranymi ćwiczeniami używając słuchawek. Dziś, gdy wspominamy ten okres, dziwimy się, że osoby biorące udział w zajęciach w ogóle uzyskiwały pozytywne wyniki, gdyż najczęściej sala, w której odbywały się ćwiczenia, bezpośrednio łączyła się z hallem i barem, w którym wieczorem grała orkiestra. W Wirginii problem ten rozwiązaliśmy w ten sposób, że wynajęliśmy nieduży motel położony około 5 mil od naszego laboratorium. W budynku motelowym wszystkie pokoje były wyposażone w urządzenie umożliwiające dwustronny kontakt. Duże utrudnienie stwarzał jednak brak restauracji i konieczność dostarczania jedzenia z zewnątrz. Właśnie w tym motelu przeprowadziliśmy ciekawy eksperyment.

Opracowaliśmy ćwiczenie, które polegało na tym, że uczestnicy kursu w tym samym czasie mieli nadać swej mentalnej energii widzialną postać – światło, i umieścić je około 300 metrów ponad motelem. Próbę przeprowadziliśmy pod koniec sesji, późną nocą. Chcieliśmy sprawdzić, czy połączona energia dwudziestu czterech osób będzie mogła zamanifestować się jako coś, co można zobaczyć. Wyłączyliśmy wszystkie światła znajdujące się na zewnątrz motelu (motel był położony samotnie, z dala od innych budynków), a stoper miał nam wskazać chwilę, w której powinno pojawić się emitowane przez eksperymentujących światło.

Czterech spośród nas wyszło przed dom i spojrzało w górę. Mieliśmy sporo czasu, by oswoić oczy z ciemnością, toteż gdy nadeszła oznaczona chwila, wytężyliśmy wzrok, ale nikt z nas niczego nie dostrzegł.

Nagle nasz inżynier-elektronik zawołał z przejęciem: “Spójrzcie wyżej, spójrzcie wyżej!"

Podnieśliśmy głowy. Większość z nas patrzyła niewiele powyżej dachu motelu. Teraz z zadartymi głowami zdumieni patrzyliśmy w górę. Wysoko na rozgwieżdżonym niebie widniały delikatne czerwone fale przypominające światło neonu. Były podobne do strumyczków wody falujących na nieboskłonie w linii prostej nad motelem. Właśnie w chwili, gdy w ćwiczeniu padło polecenie, by przestać wysyłać świecącą energię, fale znikły. W trzy minuty później ćwiczenie na taśmie zostało powtórzone i wijące się czerwone strumyczki pojawiły się znowu. Zniknęły, gdy ćwiczenie dobiegło końca. Cała nasza czwórka z ogromnym przejęciem obserwowała to niezwykłe zjawisko.

Później powtórzyliśmy to ćwiczenie w Kalifornii na ranczo położonym na północ od San Francisco. Tym razem był z nami inżynier, który wziął ze sobą aparat Polaroid, by sfotografować ten fenomen, o ile się on powtórzy. Obiektyw skierowano w górę w odpowiednie miejsce. By wyeliminować ewentualne uprzednie naświetlenie filmu, zrobiono dwa zdjęcia. Wykonano je zanim eksperymentujący przystąpili do ćwiczenia. Podczas ćwiczenia, w momencie, gdy energia powinna się była pojawić, zrobiono dwa następne zdjęcia. Kolejne dwa zdjęcia zrobiliśmy, gdy biorący udział w eksperymencie przestali już wysyłać energię.

Spośród pięciu czy sześciu obserwatorów nikt nie dostrzegł świetlanej poświaty. Gdy weszliśmy później do środka, by porozmawiać z uczestnikami eksperymentu, obejrzeliśmy zrobione zdjęcia. Te, które wykonano przed rozpoczęciem ćwiczenia, i dwa ostatnie, zrobione już po jego zakończeniu, nie wykazały niczego. Dwa zdjęcia zrobione w trakcie ćwiczenia przedstawiały kulę o połyskującej jak marmur powierzchni – przypominało to Ziemię oglądaną z dużej odległości. Kilku fizyków i fotografów zapytanych o to, dlaczego aparat zrobił zdjęcia czegoś, czego my nie dostrzegliśmy wyjaśniło, że film jest w stanie “zobaczyć" częstotliwości świetlne niewidzialne dla oka. Wzięliśmy również pod uwagę interpretację, jaką zazwyczaj podaje się w takich przypadkach a mianowicie, że pojawienie się na zdjęciach świecącej kuli było efektem prześwietlenia czy “zamglenia" filmu. Lecz puste" zdjęcia, które zrobiono bezpośrednio przed ćwiczeniem i po jego zakończeniu, przeczyły takiej interpretacji i tym samym podnosiły wartość tych fotografii, które na filmie znalazły się pośrodku, czyli w miejscu, w którym prześwietlenie filmu było wręcz niemożliwe.

Co praktycznie może dać zainteresowanemu ukończenie kursu Otwarcia Wrót? Oferta jest tak bogata, że właściwie każdy uczestnik znajduje dla siebie coś innego. Oczywiście, wielu przychodzi po to, aby doświadczyć stanu przebywania poza ciałem. Niestety, podczas trwania kursu oczekiwanie to najczęściej nie zostaje spełnione. Badani uzyskują natomiast głęboki wgląd w cel swego istnienia i swych poczynań oraz zrozumienie tych spraw. Nie należą też do rzadkości doświadczenia, które stają się przełomowym momentem w życiu i zmieniają jego bieg, oraz chwile olśnienia, których nie przeżyli nigdy dotąd; nie trzeba ich już powtarzać, nawet nie jest to możliwe.

Sam program ma na celu zapoznanie badanych ze stanem Focus 10 (umysł obudzony, ciało uśpione), a także nauczenie przenoszenia się w stan zwany Focus 12. W stanie tym zostają odcięte wszelkie wrażenia płynące z ciała, a świadomość może wyjść poza dotychczasowe granice i zacząć postrzegać w sposób inny od tego, który umożliwiają fizyczne zmysły. Wszystko właściwie zaczyna dziać się w chwili, gdy następuje radykalna zmiana perspektywy i punktów widzenia. To właśnie wtedy eksperymentujący zaczyna pojmować, że jest “czymś więcej niż swym ciałem fizycznym".

W ten sposób program Otwarcia Wrót stał się jedynym w swoim rodzaju procesem zgłębiania i odkrywania samego siebie. Najpierw pokonuje się Barierę Strachu (lęku przed nieznanym, przed zmianą), która stanowi chyba największy kulturowy hamulec w rozwoju jednostki.

Wyobraź sobie teraz, że jesteś polaną w ciemnym lesie – stan ten nazwiemy świadomością P-1. A teraz przeniesiemy cię do takiego miejsca w lesie, z którego będziesz mógł “widzieć" tę znaną ci polanę. To miejsce to punkt rozpoznawczy (Focus 10). Jeśli przejdziesz odpowiednią ilość razy od punktu rozpoznawczego do polany, strach znika. Przebywając w punkcie rozpoznawczym Focus 10, wiesz, że jeżeli z jakiegoś powodu poczujesz się nieswojo, to zawsze będziesz mógł wrócić do polany.

Ustaliwszy punkt rozpoznawczy Focus 10, ustanawiamy inny punkt, który znajduje się głębiej w lesie i z którego prawdopodobnie “nie widać" już polany. Ten punkt nazwiemy Focus 12. Gdy przejdziesz wiele razy od punktu 10 do 12, ten drugi punkt również stanie się znajomy i w konsekwencji uwolnisz się od kolejnych lęków. Wiesz już, że jeżeli nawet nie będziesz mógł “dostrzec" polany P-1 z punktu Focus 12, to będziesz mógł “zobaczyć" Focus 10 – a z 10 znasz już drogę do P-1. I w ten sposób obieramy następne punkty rozpoznawcze, coraz to dalej i głębiej, wychodząc poza ustalone już granice.

Gdy zniknie już Bariera Strachu, w pełni widoczny staje się jeden z darów, jakie otrzymała ludzkość: ciekawość. Teraz, mając odpowiednie narzędzia, eksperymentator może robić to, czego pragnie. Zdaje sobie jednak sprawę ze znaczenia tego co robi, i z odpowiedzialności, jaką na siebie przyjmuje.

Odtąd samorzutnie, bez niczyjej sugestii, a jedynie dzięki bezpośredniemu doświadczeniu, człowiek zaczyna rozumieć – nie jest to już wiara – że przeżyje swą fizyczną śmierć. I bez względu na to, w co wierzy i jak postępuje w życiu, nadal będzie istniał po śmierci swego fizycznego ciała.

Dlatego też dalsze istnienie, życie po fizycznej śmierci, przestaje być wiarą, a staje się zwykłym faktem, tak naturalnym jak to, że się rodzimy. Kurs Otwarcia Wrót nie odwołuje się do żadnego dogmatu; jedyną rzeczą, którą przed przystąpieniem do ćwiczeń powinniśmy z powagą uznać to stwierdzenie, iż jesteśmy “czymś więcej niż dałem fizycznym".

Nie ulega wątpliwości, że granice pomiędzy naszą rzeczywistością a innymi systemami energii są przekraczalne. Wielu badanych opisuje swe spotkania z “nieżyjącymi" przyjaciółmi i rodziną, a także wspomina o kontaktach z innymi formami inteligentnej energii, których istnienia dotychczas nie odkrył, ani nie zaakceptował główny nurt myśli amerykańskiej.

Powtórzmy: jeżeli uświadomimy sobie, że Hemi-Sync otwiera przed nami równocześnie wiele poziomów świadomości, a więc ułatwia nam dostęp do czegoś, co jest zupełnie inne niż zwykła świadomość, którą przejawiamy w życiu codziennym, to zaczniemy zdawać sobie sprawę, jakie kryją się tu możliwości.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat dzięki programowi Otwarcia Wrót mogliśmy przetestować około 3 000 osób, co w przypadku minimum dwudziestu ćwiczeń testujących na osobę daje liczbę 60000. Te 60000 odpowiedzi wymownie świadczy o zastosowanej technice i skuteczności programu oraz stanowi dla nas cenną bazę danych. Najskromniej mówiąc, 60000 razy udało nam się wprowadzić naszych ochotników w stan snu, a następnie obudzić ich. Liczby te stanowią bardzo dobrą statystykę świadczącą o wartości programu, a szczególnie o tym, że nie wpływa on szkodliwie na procesy fizjologiczne organizmu.

Najciekawszych wyników dostarczyła jednak analiza danych dotyczących samych uczestników sesji, czyli tych, którzy uczęszczali na kursy Otwarcia Wrót w ciągu ostatnich ośmiu lat. Po pierwsze, 41% badanych to byli mężczyźni. Jest to liczba dwukrotnie wyższa od tej, jaką spotyka się na typowych kursach rozwoju świadomości. Większość naukowców wyraża przekonanie, że wynika to z faktu, iż metoda Hemi-Sync opiera się na naukowych założeniach, a nie wyrasta z ezoteryki. Po drugie, 29% osób zgłaszających się na kursy stanowili ci, których określamy mianem profesjonalistów. Byli to psychologowie, psychiatrzy, pedagodzy, inżynierowie, naukowcy, itd. Na kurs zapisali się głównie po to, by uzyskane wyniki zastosować w dziedzinach, którymi się zajmują. Po trzecie, przeciętny wiek badanych wynosił 39 lat. A więc program Otwarcia Wrót przyciągnął ludzi należących do zupełnie innej kategorii wieku niż osoby będące w tzw. wieku przejściowym. I na koniec: 83% osób przyszło na kurs z konkretnym oczekiwaniem, a ukończyło go osiągając inny, o wiele bardziej wartościowy rezultat.

Najlepszym sposobem przedstawienia wartości programu Otwarcia Wrót będzie przytoczenie niektórych relacji osób uczestniczących w sesjach. Oto kilka z nich:

 

1135-CM

Najsilniejsze wrażenie zrobiło na mnie odczucie narastających wibracji w stanie Focus 15. Czułem fale energii przepływającej przez moje ciało: wchodziły z jednej, a wychodziły z drugiej strony. Płynęły coraz szybciej, coraz szybciej. Miałem wrażenie, że staję się spiralą, później punktem. I jako punkt, jako skupiona zwarta jednostka poszybowałem w górę, wysoko, coraz wyżej... Wtedy pomyślałem: przecież nie mogę wznieść się jeszcze wyżej, polecieć jeszcze dalej – i natychmiast w odpowiedzi “usłyszałem": ejże, stwarzasz sobie ograniczenia! Aha, rzeczywiście, wobec tego odrzuciłem swoje powątpiewanie, uznałem, że uwaga była słuszna, i płynąłem dalej. Czułem się jak sputnik wystrzelony w przestrzeń kosmiczną, między gwiazdy, jak ktoś odrębny, a jednocześnie złączony z całością wszechświata. Poczucie tej jedności było nieopisaną radością i szczęściem!

Największa wartość tego ćwiczenia polegała na tym, że doświadczyłem na sobie wszystkiego, o czym już wielokrotnie słyszałem i czytałem, a mianowicie, że jesteśmy tym, czym myślimy że jesteśmy, że ograniczenia, którym podlegamy, wypływają z naszego umysłu. Tego wszystkiego zaznałem przezwyciężając wątpliwości lub ograniczenia, za które jestem odpowiedzialny wyłącznie ja sam – i to było dla mnie niezwykłe.

1644-CM

Tego ranka, straciwszy zainteresowanie dla systemu słonecznego, który jest w zasięgu mej ręki (wprost nie mogę uwierzyć, że coś takiego właśnie powiedziałem!), postępowałem zgodnie z instrukcją zawartą na taśmie: będąc w stanie Focus 15 wyobraziłem sobie niebieskie “drzwi". Nic za nimi nie znalazłszy, przeszedłem przez kolejne “drzwi": czerwone, żółte, różowe, zielone, purpurowe i na koniec dotarłem do białych. Używając bieli jako “poziomu 21" posuwałem się dalej, aż osiągnąłem “poziom 26", gdzie (i skąd) otrzymałem komunikaty dla innych uczestników kursu. Następnie przeniosłem się na “poziom 27", na którym poprzednio odnalazłem swego ojca. Odniosłem wrażenie, że jest teraz zajęty, wobec czego postanowiłem zbadać nieznany (mi) teren.

Posługując się wymyślonym przez siebie mentalnym licznikiem cyfrowym płynąłem w otaczającej mnie ciemności aż do chwili, gdy liczby wyświetlane przez licznik zaczęły zmieniać się tak szybko, że nie nadążałem z ich odczytywaniem. Gdzieś w pobliżu miejsca, w którym licznik pokazał liczbę 100 (98?), zatrzymałem się i zobaczyłem wielu krążących ludzi. Wyglądali jak hologramy, ale robili wrażenie “żywych". Niektórzy z nich nie zwrócili na mnie uwagi, inni oddalili się, lecz kilka osób podeszło do mnie z wyraźną radością. Instynktownie wyczułem, że ci ostatni zdawali sobie sprawę, że utknęli tutaj, i sądzili, iż przyszedłem, by poprowadzić ich z powrotem. Spytałem o ich współtowarzyszy. Powiedziano mi, że niektórzy z nich po prostu przeprowadzają badania i powrócą do swych dał, kiedy zechcą, inni oczekują, aż ich dała umrą i dzięki temu zostaną oswobodzeni. Natomiast ci, którzy ze mną rozmawiali sądzili, że znaleźli się tu jakby przypadkiem i że nie są w stanie wrócić o własnych siłach.

W tym momencie. Bob, zabrzmiał twój ledwie słyszalny głos, który mówił: “A teraz powrócisz do stanu Focus 10". Wpadłem w panikę czując, że potrzebny mi jest twój głos, by znaleźć drogę powrotną. Wracając próbowałem wziąć “na barana" jednego z tych ludzi, by zabrać go ze sobą, ale mi się to nie udało. Do kabiny wróciłem – czułem to wyraźnie – w samą porę. Z ogromną ulgą i ze zdziwieniem zacząłem analizować przeżytą przygodę i w chwili gdy piszę ten tekst, robię to już któryś raz z rzędu.

1. Jestem przekonany, że nie był to sen. Teraz, gdy spisuję tę relację na maszynie – w dwa tygodnie po zdarzeniu – wciąż jestem pod wrażeniem niezwykłej głębi owego doznania.

2. Nie wierzę w zbieg okoliczności. I choć nie wiem, co się kryje za tą historią czuję, że nie bez przyczyny doświadczyłem czegoś, o czym dotychczas nigdy świadomie nie myślałem.

3. Faktem jest, że istnieją zakłady, w których przebywają ludzie znajdujący się w stanie katatonii czy śpiączki. Medycyna nie jest w stanie im pomóc: lekarze nie potrafią ich reanimować.

4659-CM

Teraz zastanawiam się, jakie konsekwencje wynikają z przyjętego przeze mnie założenia, że prawie wszystko, co stworzyliśmy w oparciu o pięć fizycznych zmysłów, język i ukierunkowaną myśl – jest złudzeniem. Tak żywo pamiętam niedawne doznania natury pozafizycznej, że mogę przystąpić do opisania tego, co obecnie uważam za ostateczną rzeczywistość.

Gdy staram się uchwycić tę ostateczną rzeczywistość (sądzę, że jest nią to, co zazwyczaj kojarzy się ze słowem “dom"), doświadczam pustki i szczęścia. Określam to doznanie mianem pustki nie dlatego, że jest tam pusto, lecz dlatego, że próbuję tego doświadczyć posługując się umysłem, który bazuje na danych dostarczonych przez pięć fizycznych zmysłów i który z przyzwyczajenia ulega złudzeniu. A jednak próbuję posłużyć się moim biologicznym komputerem, który stwarza iluzję, by postrzegać to, co znajduje się poza “widocznymi" granicami złudzenia, choć wygląda to tak, jakbym usiłował powąchać kwiat uchem. Natomiast mówię, że doświadczam stanu szczęścia i błogości, ponieważ jedynym narzędziem percepcji, którego mogę użyć, by wykroczyć poza iluzję, jest przeżyta emocja. Jeżeli istnieją inne dostępne mi narzędzia postrzegania, to albo należy je dopiero uruchomić, albo reaktywować, gdyż prawdopodobnie zanikły z braku użycia.

2312-CF

...W trakcie jednego z ćwiczeń oddechowych, kiedy tworzyliśmy Balon Energii Rezonansowej, przeżyłam coś, co stało się początkiem dość intrygujących zdarzeń. Z zupełnie mi nie znanych powodów nagle znalazłam się w czarnej skrzyni – w próżni, w całkowitej ciemności. Było to jak przeniesienie się ze sfery, w której człowiek doświadcza pełni wrażeń, w sferę, gdzie nie doznaje już niczego. Czułam się dziwnie, gdyż okazało się, że z tej czarnej próżni niełatwo jest się wydostać. Podczas słuchania następnej taśmy znów znalazłam się w owej ciemności i wtedy zaczęłam się już niepokoić. Przy najbliższym posiłku wspomniałam o tym prowadzącej ćwiczenia instruktorce mając nadzieję, że coś na to poradzi.

Naszą rozmowę słyszało kilku siedzących przy tym samym stole mężczyzn. Później jeden z nich odwołał mnie na bok. Wyjaśnił, że kilku mężczyzn z naszej grupy przyłapało się na myśleniu o mnie podczas słuchania taśm – teraz już wiedziałam skąd pochodzą wibracje seksualnych pragnień, które do mnie docierały. Powiedział też, że każdy z nich, nie mogąc pozbyć się swych myśli związanych z moją osobą, przed wprowadzeniem się w odmienne stany świadomości włożył mnie do swej “skrzyni przemiany energii" (miejsca, w którym zostawiamy nasze problemy). Panowie ci poradzili sobie ze mną w ten sposób, że umieścili mnie w czarnej próżni po to, bym nie rozpraszała ich uwagi. Początkowo ogarnęła mnie złość. Jak mieli czelność ingerować w moje doświadczenia! Jak śmieli mną tak manipulować!

Swoją drogą jestem wręcz zdumiona potęgą myśli: wystarczyło, że trzech mężczyzn pomyślało o mnie w tym samym czasie, by ich myśl wręcz mnie obezwładniła. Równocześnie zdałam sobie sprawę ze swej naiwności, z tego, że nie spostrzegłam tych oznak wcześniej. Jednakże podczas kursu zachodziły we mnie takie zmiany, iż całkowicie nimi pochłonięta, nie zwracałam uwagi na to, co robią czy myślą inni.

Ale to jeszcze nie koniec... Swoją złość spowodowaną faktem, że potraktowano mnie jak “przedmiot seksualnego pożądania" – nawet jeśli była to tylko projekcja świadomości kilku mężczyzn – przekształciłam w pozytywną energię i zaczęłam się zastanawiać nad tym, jaka nauka wypływa z tego doświadczenia i jak mogłoby ono posłużyć rozwojowi. Moje myśli pobiegły innym torem i nawet nie przeczuwałam, że zdarzenia, które wkrótce miały nastąpić, zmienią bieg mego życia.

A stało się to tylko dzięki temu, że z całą szczerością na jaką było mnie stać, poprosiłam boskie siły o przeżycie czystej duchowej miłości. Prosiłam nie o to, by jej doznać, lecz by nauczyć się, w jaki sposób najlepiej obdarzać nią innych. Moja prośba została spełniona:

Podczas słuchania następnej taśmy pomyślałam: chcę czuć się tak, jakbym była cząstką miłości we wszechświecie, cząstką, która kocha siebie i wszystkie inne istoty. Kiedy za chwilę opuściłam kabinę (nie fizycznie, lecz w drugim ciele), poczułam potrzebę odwiedzenia pozostałych badanych. Zatrzymawszy się w jednej z kabin, cicho odezwałam się do przebywającego tam mężczyzny. Wydawał się bardzo zaskoczony moim widokiem, więc powiedziałam mu, żeby się nie obawiał, bo przyszłam tu tylko po to, by przekazać mu miłość – i pocałowawszy go przelotnie, odeszłam. (Później mężczyzna ów relacjonując to zdarzenie powiedział, że usłyszał cichy głos wymawiający jego imię. Równocześnie poczuł spływającą nań falę miłości, ale nie był pewien, skąd ona pochodzi.)

Właśnie wtedy, zupełnie niespodziewanie, jakaś potężna siła pociągnęła mnie do innej kabiny. Byłam bardzo zdumiona, gdyż mężczyzny, który tam się znajdował, prawie nie znałam. Był to młody, przystojny psycholog – właściwie jedyna osoba z kursu, z którą dotychczas nie miałam okazji porozmawiać. Mogło się wydawać, że z jakiegoś powodu celowo unikaliśmy się.

Gdy unosiłam się nad nim, nagle bardzo wyraźnie poczułam, że jego wibracje stały się moimi wibracjami. Doznałam nieodpartego pragnienia stopienia się z nim, poczucia się jego częścią – stania się z nim jednością. Z pewnością było to jedno z mych najczystszych i najsilniejszych doznań.

Oddałam mu swą duszę i dało, i właśnie wtedy poczułam tę potężną falę energii, która wybuchła w nas i rozkołysała. Było to doznanie, którego nie sposób opisać, miłość całkowita i absolutna, obejmująca nas z siłą przekraczającą ziemskie doznania czy wyobrażenia. Im więcej dawałam, tym więcej otrzymywałam – i nie chciałam na tym poprzestać. Pragnęłam dać mu jeszcze więcej. Było to tak, jakby dwie całkowicie zgodne energie stały się wreszcie jednością. (Pomyślałam: jakże słabych wrażeń w porównaniu z tym dostarcza seks!)

Jak błyski światła przemykały wspomnienia z poprzednich wcieleń. Przez cały czas rozmawialiśmy ze sobą i doszłam do wniosku, że czegoś takiego mogliśmy doświadczyć tylko w ostatnim dniu kursu – co też się stało – bo gdybyśmy “zeszli się" wcześniej, to żadne z nas nie potrafiłoby należycie się skupić i zapewne nie wyszłoby to na dobre innym odbywającym się w tym tygodniu ćwiczeniom. Podczas wspomnianego przeżycia spotkały się nasze umysły i jestem pewna, że to spotkanie było czymś więcej niż zwykłym zbiegiem okoliczności – to było po prostu przeznaczenie.

Z całą pewnością otrzymałam wszystko, o co prosiłam – a nawet więcej, i kiedy po skończonej sesji zeszłam do hallu, czułam silny przypływ tej niezwykłej, rozpierającej energii, dzięki której człowiek ma wrażenie, iż unosi się w powietrzu. Zobaczyłam go, gdy schodziłam po schodach, by przyłączyć się do grupy. Stał z wyrazem ekstazy na twarzy i wpatrywał się we mnie ze zdumieniem, jak gdyby przydarzyło mu się coś zupełnie nieprawdopodobnego. Zanim zdążyłam się do niego odezwać, powtórzył cicho kilka razy: “Dziękuję, dziękuję..." Byłam dumna z tego, co zrobiłam; czułam się wspaniale. Porównaliśmy nasze doświadczenia i upewniliśmy się, że żadne z nas nie upiększa własnego przeżycia. Bez wątpienia, nasze relacje pasowały do siebie jak ściśle i dokładnie przylegające fragmenty mozaiki. Zarówno on, jak i ja odbieraliśmy wrażenia wszystkimi naszymi zmysłami – a najsilniej, gdy się dotykaliśmy.

W jakiś czas potem pobraliśmy się, by być ze sobą. Jesteśmy razem od dwóch lat – kochając się i rozwijając.

Bardzo dużo nauczyłam się na kursie Otwarcia Wrót i naprawdę mogę powiedzieć, że miałam szczęście, bo dostałam nie tylko najlepszą część tortu – krem, ale cały tort.

 

Obecnie kursy Otwarcia Wrót trwają pełne siedem dni i są prowadzone w specjalnie z myślą o nich zaprojektowanym Centrum w Wirginii. Badani nie muszą już leżeć na podłodze słuchając taśm, gdyż wyposażyliśmy ośrodek w odpowiednie kabiny, które stwarzają taką izolację, jaką mieliśmy w naszych kabinach w laboratorium. Nazwaliśmy je jednostkami CHEC (Controlled Holistic Environmental Chambers – Holistyczne Komory Zapewniające Naturalne Warunki; przyp. tłum.). W kabinie takiej uczestnik kursu nie tylko słucha nagranych na taśmie ćwiczeń korzystając ze słuchawek, lecz również nocuje. Ponieważ znajdujące się tam łóżka są bardzo podobne do łóżek w starych pulmanowskich wagonach kolejowych, więc zdarza się, że niektórzy mają trudności z zaśnięciem podczas pierwszej nocy – być może z powodu uczucia klaustrofobii. Urządzenia zainstalowane w kabinach zapewniają jednak warunki zbliżone do naturalnych: dopływ świeżego powietrza, stałą temperaturę, dźwięki pomagające zasnąć – toteż na drugi dzień nie można nikogo dobudzić, tak głęboki i regenerujący jest sen osób, które śpią w jednostkach CHEC. Wielu badanych zainstalowało takie kabiny w swoich domach.

Ponieważ kursy Doznawania Otwarcia Wrót jest bardzo trudno przygotować i właściwie poprowadzić, więc co roku zastanawiamy się nad tym, czy warto je kontynuować. Biorąc wszystko pod uwagę należy stwierdzić, że nie przynoszą one dużych dochodów finansowych, choć jesteśmy przypuszczalnie jedynym instytutem badawczym, który pobiera opłaty za przywilej bycia niezależnym. Za każdym razem, gdy już prawie zapada decyzja o ich zamknięciu, zupełnie przypadkowo otrzymujemy od jakiegoś byłego uczestnika kursu relację świadczącą o tym, jak ważnymi rezultatami zaowocował jego udział w takim kursie.

Wobec tego ustalamy program kursów Doznawania Otwarcia Wrót na następny rok.