Wstecz / Spis Treści / Dalej

2. NIESKAZITELNOŚĆ NAGUALA ELIASA

Nie potrafię ocenić, jak długo spałem w tej jaskini. Ze snu wyrwał mnie głos don Juana, który powiedział, że pierwsza opowieść czarowników dotycząca przejawów ducha jest sprawozdaniem ze wzajemnych stosunków pomiędzy intencją a nagualem. Historia ta mówi, jak duch zakłada przynętę na naguala, przyszłego ucznia, i w jaki sposób nagual musi tę przynętę ocenić i zdecydować, czy połknie ją, czy odrzuci. W jaskini było bardzo ciemno i ciasno. Normalni w tak małym pomieszczeniu czułbym się przytłoczony, jednak pieczara koiła moje uczucia i odpędzała rozdrażnienie. Jej ukształtowanie sprawiało ponadto, że ściany pochłaniały dźwięk głosu don Juana. Don Juan tłumaczył, że każda czynność, jaką wykonuje czarownik, a zwłaszcza nagual, służy wzmocnieniu więzi z intencją albo też jest reakcją przez więź wywołaną. Czarownicy, a w szczególności nagualowie, musieli przeto czynnie i bez ustanku szukać oznak ducha. Takie przejawy zwano gestami ducha lub zwyczajnie – wskazówkami czy znakami. Opowiedział mi powtórnie historię, którą już kiedyś od niego słyszałem: opowieść o spotkaniu z jego dobroczyńcą, nagualem Julianem. Dwóch oszustów podstępnie nakłoniło don Juana do podjęcia pracy na położonej na uboczu hacjendzie. Jeden z nich, zarządca posiadłości, po prostu zatrzymał go siłą, zmieniając w niewolnika. Nie mając innego wyboru, zdesperowany don Juan uciekł. Gwałtowny zarządca puścił się za nim w pogoń. Dopadł go na polnej drodze, postrzelił w pierś i śmiertelnie rannego zostawił na pastwę losu. Don Juan leżał nieprzytomny na drodze. Stracił już tyle krwi, że był bliski śmierci, kiedy w pobliżu pojawił się nagual Julian. Dzięki swej wiedzy uzdrowiciela nagual Julian zatrzymał krwawienie, następnie zabrał nieprzytomnego don Juana do domu i pielęgnował go. Pierwszą wskazówką, jaką duch dał nagualowi Julianowi w związku z don Juanem, była mała trąba powietrzna, która pojawiła się na drodze kilka jardów od miejsca, gdzie leżał don Juan. Drugim znakiem była myśl, jaka przyszła mu do głowy tuż przed tym, nim usłyszał wystrzał: nadszedł czas, by znaleźć ucznia, młodego naguala. Po chwili duch dał mu trzecią wskazówkę: kiedy nagual Julian chciał się skryć, wpadł na uzbrojonego mężczyznę, zmuszając go do ucieczki i, być może, powstrzymując przed oddaniem do don Juana drugiego strzału. Zderzenie się z druga osobą było czymś, na co żaden czarownik, a co dopiero nagual, nie mógł sobie pozwolić. Nagual Julian natychmiast pojął, że oto nadarza się sposobność. Kiedy zobaczył don Juana, zrozumiał przyczynę przejawu ducha: oto leżał przed nim dwoisty człowiek, doskonały kandydat na ucznia. Poczułem nieodpartą potrzebę racjonalnego zrozumienia, czy czarownicy mogą opacznie zrozumieć dany im znak. Don Juan odpowiedział, że aczkolwiek moje pytanie jest z pozoru całkowicie uzasadnione, jednak podobnie jak większość moich pytań jest bezpodstawne, ponieważ zadałem je, opierając się na moich doświadczeniach w zwykłym, codziennym świecie. Jako takie, moje pytania dotyczyły zawsze sprawdzonych sposobów postępowania, poleceń do wykonania i formalnych reguł, nie miały się jednak nijak do założeń magii. Don Juan wy. tknął mi błąd, polegający na pomijaniu moich doświadczeń w świecie magii. Tłumaczyłem się, że nie potrafię w codziennym życiu korzystać z przeżyć w świecie magii, ponieważ tylko nieliczne z nich mają charakter ciągły. Bardzo rzadko, i to tylko w odmiennym stanie świadomości, byłem w stanie przypomnieć je sobie w całości. Na tym poziomie wzmożonej świadomości, jaki zwykle osiągałem, jedynym doświadczeniem łączącym teraźniejszość z przeszłością była nasza znajomość. Don Juan odrzekł krótko, że doskonale potrafiłbym, nadążyć za tokiem rozumowania czarowników, ponieważ zaznajomiłem się z jego założeniami w zwykły; stanie świadomości. Później dodał, nieco łagodniej, że wzmożona świadomość nie wyjawi mi swych tajemnic dopóki budowla magicznej wiedzy nie zostanie ukończona, po czym odpowiedział na moje: pytanie, czy czarownicy mogą omylić się w interpretacji znaków. Kiedy czarownicy oceniają otrzymaną wskazówkę, znają dokładnie jej znaczenie, nie mając pojęcia, skąd pochodzi ich wiedza. Jest to jeden z zadziwiających skutków działania więzi z intencją – czarownicy obdarzeni są zmysłem bezpośredniej wiedzy. Pewność, z jaką działają, zależy od siły i klarowności ich więzi z intencją. Mówił, że "przeczucia", jakie wszyscy czasem mamy powstają wskutek pobudzenia naszej więzi z intencją. Skoro czarownicy celowo dążą do zrozumienia i wzmocnienia tego połączenia, można powiedzieć, że przeczuwają nieomylnie i precyzyjnie. Odczytywanie znaków to dla nich chleb powszedni – do pomyłek może dojść wyłącznie wtedy, kiedy w grę wchodzą uczucia osobiste, przesłaniające więź łączącą czarownika z intencją. W innym wypadku jego bezpośrednia wiedza jest precyzyjna i zawsze przydatna. Przez pewien czas siedzieliśmy w milczeniu.

– Opowiem ci historię o nagualu Eliasie i przejawach ducha – odezwał się don Juan po chwili. – Duch objawia się czarownikowi, a zwłaszcza nagualowi, przy każdej okazji. Właściwie jest trochę inaczej: duch ukazuje się każdemu z tą samą intensywnością i konsekwencją, ale jedynie czarownicy, a w szczególności nagualowie, przywykli do odbierania tego rodzaju objawień. Historia rozpoczęła się, gdy pewnego dnia nagual Elias jechał konno do miasta. Kiedy przejeżdżał przez pole kukurydzy, jego koń spłoszył się nagle – zaledwie kilka cali nad kapeluszem czarownika przeleciał sokół. Nagual natychmiast zsiadł z konia i zaczął się rozglądać. Pomiędzy wysokimi suchymi łodygami kukurydzy ujrzał dziwnego młodego mężczyznę, którego elegancki garnitur nie pasował do otoczenia. Nagual Elias przywykł do widoku wieśniaków czy właścicieli ziemskich, ale nigdy nie widział, żeby ktoś ubrany tak szykownie przemierzał pole z widocznym brakiem poszanowania dla swego kosztownego stroju. Nagual przywiązał konia i poszedł za młodym człowiekiem. Uznał lot sokoła i wygląd mężczyzny za oczywiste, nie dające się zlekceważyć przejawy ducha. Kiedy podszedł bardzo blisko, zrozumiał, co się dzieje. Elegant gonił wieśniaczkę, biegnącą kilka jardów przed nim, wymykającą mu się i śmiejącą wraz z nim. Dla naguala Eliasa było jasne, jak wiele różni tych dwoje, baraszkujących pośród kukurydzy. Nie należeli do siebie. Nagual uznał, że mężczyzna jest synem właściciela ziemi, a kobieta służącą. Poczuł się zażenowany tą sytuacją i miał właśnie odwrócić się i odejść, kiedy sokół ponownie zniżył lot nad polem, raniąc młodego człowieka w czoło. Zaniepokoiło to tamtych dwoje tak, że zatrzymali się i spojrzeli w górę, próbując przewidzieć, czy ptak znowu zaatakuje. Nagual zauważył, że mężczyzna jest szczupły, przystojny i ma przykuwające uwagę niespokojne oczy. Kiedy obojgu młodym sprzykrzyło się wypatrywanie sokoła, powrócili do przerwanej zabawy. Mężczyzna zła pał kobietę, objął i delikatnie położył na ziemi. Nie próbował jednak się z nią kochać, rozebrał się i zaczął przeć nią nago paradować. Wieśniaczka nie wyglądała na zażenowaną czy prze straszoną – nie spuściła wzroku ani nie krzyknęła. Chichotała, zahipnotyzowana przez tańczącego wokół niej niczym satyr, robiącego sprośne gesty i śmiejącego się nagiego mężczyznę. Ten widok tak ją zniewolił, że wy dała z siebie dziki okrzyk, wstała i rzuciła się w objęcia mężczyzny. Nagual Elias – jak opowiadał niegdyś don Juanowi – był oszołomiony tymi znakami od ducha. Było oczywiste że mężczyzna jest szalony. Nikt zdrowy na umyśle, świadomy, jak bardzo chłopi pilnują swoich kobiet, nie uwodziłby młodej wieśniaczki w biały dzień, tuż przy drodze – i do tego nie mając nic na sobie. Don Juan wybuchnął śmiechem i stwierdził, że jeśli w tamtych czasach ktoś rozbierał się i odbywał stosunek płciowy w takim miejscu, to musiał być albo niespełna rozumu, albo mieć błogosławieństwo ducha. Dodał, że dzisiaj takie postępowanie nie należy do rzadkości, ale wtedy, prawie sto lat temu, ludzie bardziej poskramiali swoje popędy. Wszystko to utwierdziło naguala Eliasa w odczuciu jakie go naszło w chwili ujrzenia eleganta: mężczyzna musiał być zarówno szalony, jak i naznaczony przez ducha. Nagual obawiał się, że mogą nadejść wieśniacy wpaść we wściekłość i zlinczować uwodziciela, jedna nikt się nie pojawił. Nagual Elias miał wrażenie, że czas stanął w miejscu. Kiedy mężczyzna skończył stosunek, ubrał się, wyjął chusteczkę i skrupulatnie oczyścił buty, a później, poczyniwszy dziewczynie gorące obietnice, poszedł swoją drogą. Nagual Elias ruszył za nim. Prawdę mówiąc, śledził go przez kilka dni i dowiedział się, że człowiek ten ma na imię Julian i jest aktorem. Kiedy nagual kilkakrotnie przyjrzał się Julianowi na scenie, dostrzegł, że aktor ma iskrę bożą. Publiczność, a zwłaszcza jej żeńska połowa, ubóstwiała go. Mężczyzna bez skrupułów wykorzystywał swoją charyzmę do uwodzenia wielbicielek. Śledząc aktora, nagual wielokrotnie miał okazję być świadkiem jego techniki podrywania. Polegała ona na tym, że kiedy Julian był sam na sam ze swoimi miłośniczkami, rozbierał się do naga i czekał, aż mu się oddadzą, oszołomione jego popisami. Technika ta w jego wykonaniu zdawała się wyjątkowo skuteczna. Nagual musiał przyznać, że aktor był wybrańcem losu, z jednym wyjątkiem: był śmiertelnie chory. Nagual widział idący w ślad za mężczyzną czarny cień śmierci. Don Juan przypomniał mi coś, o czym mówił przed kilku laty. Nasza śmierć jest czarnym punktem poruszającym się tuż za nami na wysokości lewej łopatki. Kiedy czarownik dostrzeże, że nasz punkt rozrósł się, przybierając postać wiszącego nad nami cienia, wie na pewno, że jesteśmy bliscy końca. Kiedy nagual zdał sobie sprawę, że nad aktorem zawisła śmierć, osłupiał. Zachodził w głowę, czemu duch wyróżnił tego chorego człowieka. Nauczono go, że w naturze regułą jest zastępowanie, a naprawa tego, co chore, należy do rzadkości. Poza tym wątpił, by starczyło mu sił i zdolności do uleczenia tego młodego człowieka lub przeciwstawienia się wiszącemu nad nim czarnemu cieniowi śmierci. Powątpiewał nawet w to, czy zdoła znaleźć przyczynę, dla której duch kazał mu marnować czas. Nie pozostawało mu nic innego, jak towarzyszyć aktorowi, śledzić go i czekać, aż nadarzy się sposobność ujrzenia go w głębszym wymiarze. Don Juan wyjaśnił mi że pierwszą reakcją naguala po zetknięciu się z przejawami ducha jest ujrzenie wmieszanych w to wydarzeń osób. Od chwili tamtego spotkania nagual Elias dołożył wszelkich starań, by zobaczyć mężczyznę. Widział tak wieśniaczkę, która była częścią manifestacji ducha, a nie zobaczył nic, co by w jego mniemaniu te przejawy uzasadniało. Kiedy jednak przyglądał się kolejnemu romansowi jego zdolność widzenia nabrała nowej głębi. Tym razem wielbicielką aktora była córka zamożnego ziemianina To ona od samego początku kontrolowała przebieg wydarzeń. Pewnego dnia nagual podsłuchał ich rozmowę dziewczyna była tak śmiała, że sama poprosiła aktora spotkanie. Nazajutrz nagual obserwował dziewczynę kiedy wyszła z domu na poranną mszę, czekał w ukryciu po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna zamiast do kościoła poszła do czekającego na nią aktora. Miłosnymi obietnicami nakłoniła go, by poszedł z nią na pole. Mężczyzna wahał się, lecz ona naigrawała się z niego i nie pozwoli mu się wycofać. Kiedy nagual przyglądał się, jak młodzi ukradkiem opuszczają miasto, był absolutnie przeświadczony, ; tego dnia stanie się coś, czego żadna z osób biorący udział w tym spektaklu nie mogła przewidzieć. Widząc że czarny cień wiszący nad aktorem powiększył się niemal dwukrotnie. Sądził, że kobieta również wyczuła obecność czarnego cienia śmierci – świadczyło o tym jej zagadkowe, zacięte spojrzenie. Aktor wydawał się zatroskany, tym razem się nie śmiał. Kiedy młodzi uszli już dość daleko, zauważyli, że ktoś ich śledzi. Nagual udał, że jest pracującym na polu rolnikiem. Uspokoiło to kochanków, a nagual mógł podejść bliżej. Nadeszła chwila, w której aktor zaczął zrzucać z siebie ubranie i obnażył się przed dziewczyną. Ona jednak, zamiast omdleć i paść mu w objęcia, zaczęła go bić. Bezlitośnie wymierzała mu ciosy i kopniaki, deptała po jego bosych stopach, aż krzyczał z bólu. Nagual widział, że mężczyzna nie groził dziewczynie ani jej nie skrzywdził. Nie tknął jej nawet palcem. To ona atakowała, a on próbował tylko zasłonić się przed uderzeniami. Jednocześnie uparcie, lecz bez przekonania, starał się ją znęcić widokiem swych genitaliów. Widowisko to przyciągało naguala i odpychało zarazem. Widać było, że chociaż aktor jest skończonym rozpustnikiem, ma w sobie coś wyjątkowego, aczkolwiek napawającego odrazą. Nagual nie wiedział, co myśleć, kiedy ujrzał, że więź łącząca mężczyznę z duchem jest nieprzeciętnie wyrazista. W końcu kobieta przestała okładać aktora. Nie uciekła jednak od niego, tylko mu uległa: położyła się i powiedziała, że teraz może ją wziąć. Uwagi naguala nie umknęło, że mężczyzna opadł z sił – mało brakowało, by zemdlał. Pomimo zmęczenia wziął się do rzeczy i uwieńczył sukcesem swój kolejny romans. Naguala rozbawiła ta sytuacja. Kiedy zastanawiał się, skąd u tego próżniaka tak wielka kondycja fizyczna i taka determinacja, kobieta nagle krzyknęła, a aktor począł ciężko oddychać. Nagual zobaczył, że czarny cień naciera na mężczyznę i precyzyjnie, jak sztylet, wchodzi prosto w jego szczelinę. W tym miejscu don Juan zrobił dygresję, wyjaśniając omawiane niegdyś zagadnienie. Opisywał mi kiedyś szczelinę – otwór w naszej świetlistej powłoce na wysokości pępka, miejsce nieustannych ataków śmiertelnej siły. Teraz dodał, że do zdrowych istot śmierć przychodzi w formie kulistej: przypomina wtedy cios pięścią. Stworzenia chore śmierć atakuje inaczej: jest jak pchnięcie sztyletem. W tej sytuacji nagual Elias nie miał wątpliwości, że mężczyzna nie zda się już na nic. Śmierć aktora kładła kres zainteresowaniu naguala zamiarami ducha. Nie było już żadnych zamierzeń – wszystko nikło w obliczu śmierci. Wstał z miejsca, w którym się ukrywał. Zbierał się już do odejścia, kiedy coś wzbudziło jego wątpliwości – spokój kobiety. Niedbale wkładała na siebie ubranie, które wcześniej zdjęła, pogwizdując cicho, jakby nic się nie stało. Kiedy nagual spojrzał na zwiotczałe, uległe śmierci ciało mężczyzny, zobaczył, że opadła zasłona kryjąca jego prawdziwą naturę. Był to dwoisty człowiek o niezwykłych możliwościach, który umiał wytworzyć ochronny lub maskujący parawan – urodzony czarownik. Gdyby nie wiszący nad nim czarny cień śmierci, byłby doskonałym kandydatem na młodego naguala. Nagual Elias był zaskoczony tym, co ujrzał. Zrozumiał zamierzenia ducha, ale nie mógł pojąć, jak taki próżniak mógłby podporządkować się regułom świata magii. Tymczasem kobieta, nie oglądając się na drgające ciało aktora, wstała i odeszła. Widząc bijący od niej blask, nagual zdał sobie sprawę, że zachowała się tak agresywnie za sprawą olbrzymiego napływu energii, której miała w nadmiarze. Doszedł do przekonania, że jeśli kobieta nie zacznie rozsądnie z tej energii korzystać, ta będzie ją powoli niszczyć i sprowadzi na nią nic dające się przewidzieć nieszczęścia. Kiedy patrzył, jak kobieta oddala się beztrosko, zrozumiał, że duch daje mu kolejny znak: miał zachować spokój i nie oglądając się na nic, działać, jak gdyby nie miał nic do stracenia – desperacko włączyć się w bieg wydarzeń. Jak przystało na prawdziwego naguala, zdecydował się zmierzyć z niemożliwym, jedynie ducha mając za świadka. Don juan dodał, że tego rodzaju wydarzenia są próbą, czy dana osoba jest prawdziwym nagualem, czy oszustem. Nagualowie podejmują decyzję i bez względu na konsekwencje przystępują do działania albo postanawiają od niego odstąpić, natomiast blagierzy zastanawiają się i popadają w odrętwienie. Kiedy nagual Elias podjął decyzję, spokojnie podszedł do umierającego i zrobił to, do czego zmusiło go własne ciało, nie umysł – aby wprowadzić mężczyznę w stan wzmożonej świadomości, wymierzył cios w jego punkt scalający. Bił jak oszalały, dopóki punkt się nie przemieścił. Uderzenia naguala, wspomagane siłą samej śmierci, przemieściły punkt scalający mężczyzny do miejsca, w którym śmierć przestała mieć znaczenie – wtedy aktor przestał umierać. Kiedy młody człowiek zaczął oddychać, nagual zdał sobie sprawę z bezmiaru swojej odpowiedzialności. Jeżeli mężczyzna miał odeprzeć moc śmierci, konieczne było, by pozostał pogrążony w stanie wzmożonej świadomości, dopóki śmierć nie ustąpi. Ponieważ jego ciało było bardzo wymęczone, nie można było ruszyć go z miejsca, bo umarłby natychmiast. Nagual zrobił jedyną w tych okolicznościach możliwą rzecz: zbudował nad ciałem szałas, w którym przez trzy miesiące karmił i poił całkowicie unieruchomionego mężczyznę. Nie mogłem powstrzymać swojej potrzeby racjonalizowania – zamiast po prostu słuchać, zapragnąłem dowiedzieć się, jak było możliwe, żeby nagual Elias zbudował szałas na czyjejś ziemi. Znana mi była namiętność, jaką wieśniacy żywili do posiadania ziemi, i ich poczucie przynależności terytorialnej. Don Juan przyznał, że i on zadał kiedyś to pytanie. Nagual Elias odrzekł mu, że wydarzenie to stało się możliwe za sprawą samego ducha. Podobnie było ze wszystkim, czego imali się nagualowie, pod warunkiem, że postępowali zgodnie z przejawami ducha. Kiedy aktor zaczął oddychać, nagual Elias pobiegł za dziewczyną, która stanowiła ważny element manifestacji ducha. Dopadł jej niedaleko miejsca, w którym leż ledwie żywy Julian. Nagual nie próbował opowiadać je o niedoli mężczyzny ani prosić o pomoc, ale biorąc na siebie całą odpowiedzialność za swoje czyny, skoczył na kobietę jak lew, uderzając mocno w jej punkt scalający Podobnie jak aktor, kobieta potrafiła wytrzymać śmiertelne ciosy. Kiedy jej punkt scalający poruszył się i zyskał swobodę, zaczął się bezładnie przemieszczać. Nagual przeniósł dziewczynę w miejsce, w którym leżał aktor. Potem przez cały dzień czynił starania, by kobieta nie postradała zmysłów, a mężczyzna pozostał przy życiu. Kiedy doszedł do przekonania, że panuje nad sytuacją, odnalazł ojca dziewczyny i opowiedział mu, że jego córka najprawdopodobniej została rażona piorunem w wyniku czego przejściowo straciła rozum. Zaprowadził go na miejsce wypadku, po czym oświadczył, ż leżący obok dziewczyny mężczyzna, kimkolwiek był, wziął na siebie uderzenie gromu, ratując tym samym córkę ziemianina od pewnej śmierci, ale doznając przy tym ta rozległych obrażeń, że nie wolno go ruszać z miejsca. Wdzięczny ojciec pomógł nagualowi w budowie szałasu, w którym miał pozostać wybawca jego córki. Po upływie trzech miesięcy nagual dokonał niemożliwego: uleczył młodego człowieka. Kiedy nadszedł czas, nagual w poczuciu odpowiedzialności ostrzegł dziewczynę, że jej nadmierna energia może sprowadzić na nią nieszczęście i pogorszyć jej zdrowie. Wezwał ją, by przystała do świata magii – był to dla niej jedyny sposób obrony przed jej autodestrukcyjną siłą. Kobieta nie odrzekła ani słowa. Nagual Elias musiał opowiedzieć jej to, co od niepamiętnych czasów mówili nagualowie do swoich przyszłych uczniów. Czarownicy opisują magię jako cudownego, tajemniczego ptaka, który na chwilę wstrzymuje lot, by dać ludziom nadzieję i cel życia. Czarownicy zwą go ptakiem mądrości, ptakiem wolności. Żyją pod jego skrzydłami i karmią go swoim oddaniem i nieskazitelnością. Wiedzą też, że ptak leci prosto przed siebie, nie zmieniając kierunku – nie potrafi zrobić pętli, krążyć ani zawrócić. Ptak wolności może zrobić tylko dwie rzeczy: wziąć czarowników ze sobą albo zostawić ich z tyłu. Nagual Elias nie mógł przemówić w ten sam sposób do śmiertelnie chorego aktora. Mężczyzna nie miał wyboru. Mimo to nagual powiadomił go, że jeśli chce się wyleczyć, musi bezwarunkowo zastosować się do wskazówek. Aktor zgodził się natychmiast. W dniu, w którym nagual Elias i aktor ruszyli w podróż do domu, spotkali córkę ziemianina siedzącą w bezruchu na skraju miasta. Nie miała walizek ani nawet koszyka. Wydawało się, że chce ich tylko odprowadzić. Nagual przeszedł obok, nawet nie odwracając wzroku, natomiast leżący na noszach aktor uczynił wysiłek, by się pożegnać. Kobieta zaśmiała się i bez słowa przyłączyła się do nich. Bez trudu i rozterek zostawiła wszystko poza sobą. Doskonale zrozumiała, że druga taka okazja się nie nadarzy, że ptak wolności zabiera czarowników ze sobą albo ich pozostawia na zawsze. Don Juan zauważył, że nie było w tym nic dziwnego: siła osobowości naguala jest tak przemożna, że praktycznie nie można się jej oprzeć, a nagual Elias miał znaczny wpływ na tych dwoje. Był z nimi dzień w dzień przez całe trzy miesiące, co wystarczyło im do zapoznania się z jego konsekwencją, niezawisłością i obiektywizmem. Oczarowała ich jego trzeźwość, a przede wszystkim jego całkowite dla nich oddanie. Swoim postępowaniem ukazał im spójny obraz świata magii, w którym można znaleźć opiekę i wsparcie, trzeba jednak sprostać jego wielkim wymaganiom i starać się nie mylić. Don Juan przypomniał mi wówczas to, co często zwykł był powtarzać, a o czym zawsze udawało mi się nie myśleć. Powiedział, że nawet na chwilę nie wolno mi zapomnieć, że ptak wolności bardzo krótko czeka na niezdecydowanych, a kiedy odleci, nigdy nie powraca. Echo jego głosu napawało dreszczem, wprowadzaj napięcie w ciemny spokój jaskini. Uderzając mnie lekko w ramię, don Juan przywołał pogodny nastrój tak szybko, jak wywołał niepokój.

– Ta kobieta miała tak wielką władzę, że potrafiła każdego owinąć sobie wokół palca – powiedział. – Nazywała się Talia.